Jest jeszcze ciemnoooo jak to śpiewa mój "idol" ;) gdy wstajemy i taxi gnamy na lotnisko. Na drogach jest raczej pusto ale widać że już powoli zaczynają się rozkładać różne bary i inne stragany. O 6 rano mamy odlot do Hue. Airbus A321 Vietnam Airlines wygląda o niebo lepiej od LOTowskich samolotów. Godzina lotu upływa na spaniu, bo przecież od 4 jesteśmy na nogach.
W Hue chłodniej, i mniejsza wilgotność niż w Hanoi, no ale może dlatego że jest jeszcze wcześnie rano. Airport bus podwozi nas pod sam hotel, szybki prysznic i śniadanie no i zaczynamy zwiedzanie. Pierwsze kroki kierujemy do Cytadeli. Po drodze zaczyna lekko kropić ale przy temperaturze ponad 30stopni nie jest to żadnym problemem. Obchodzimy całą Cytadelę w 3 godziny, wchodzimy do prawie każdej dziury no i spotykamy 2 słonie robiące za kosiarki do trawy :).
Decydujemy się na wycieczkę do grobowców władców cesarstwa, którą najlepiej odbyć łodzią…ale po usłyszeniu ceny szybko rezygnujemy i decydujemy się zrobić to we własnym zakresie. Z hotelu bierzemy skuter i pełni obaw ale też optymizmu włączamy się w wietnamski ruch uliczny i na chybił trafił tylko ze schematyczna mapką jedziemy szukać tych grobowców.
Wbrew oczekiwaniom nie jest źle bo doskonale radzę sobie w ruchu ulicznym pełnym klaksonów oraz łatwo odnajdujemy drogę, a nawet jak nie to napotkani ludzie pokazują jak jechać. Objeżdżamy grobowce władców z dynastii Tu Duc i Ming Mangh oraz charakterystyczną dla Hue pagodę Thien Mu, stojącą na wzgórzu przy zakolu rzeki Perfumowej.