Godzina 7.30 i ruszamy speedboatem do Phnom Penh. Mekong jest w stanie powodzi, stan wody jest bardzo wysoki – mijamy pozalewane domy, pola, bananowce itp.
Odprawa na granicy ciągnie się dość długo, ale dostajemy nasze wizy i możemy bez kłopotów wjechać do Kambodży.
W stolicy jesteśmy przez to dopiero o 14. Szybko łapiemy autobus do Siem Reap, dokąd docieramy na 20 w nocy.
Na „dworcu” łapie nas tuk-tukciarz który chce być naszym kierowcą w Angkorze i zawozi nas do hotelu. Okazuje się on kiepskim przewodnikiem z jeszcze gorszym motorem, który ledwo jedzie a chłodzenie silnika polega na polewaniu go wodą…
Samo Siem Reap jest częściowo zalane, bo jest pora deszczowa = powódź.