W Hanoi spacerujemy po mieście, kupujemy suweniry i kończymy wieczór tradycyjnie pifkiem - tym razem na małych krzesełkach przy krawężniku. Nagle zaczyna się ulewa, jednak po 15 minutach pozostaje po niej tylko mokra ulica.
Ostatniego dnia aż przykro już wyjeżdżać. Od rana startujemy na walking tour of Hanoi, kolejne zakupy i kolejna nagła, chwilowa ulewa w ciągu dnia.
Na lotnisko jedziemy wieczorem o 20, chcieliśmy ostatnim airport busem, ale że już był pełen i nie chcieli nas wziąć, wykłóciliśmy się że musimy jechać i zawieziono nas taxi w cenie busa :).
A na lotnisku zakończyliśmy wyjazd skonsumowaniem mango na krzesełkach przed check-inem.
Odlot SP-LPC opóźniony o ponad pół godziny, ale w Warszawie jesteśmy o czasie. Lądowanie niesamowicie delikatne i płynne – mistrzowskie!
Tym właśnie akcentem – mistrzowskim – wycieczka została zakończona.